niedziela, 23 czerwca 2013

... balsamiczny stek z rostbefu i pieczone warzywa

Siedzi we mnie czasem taki dziki, który mruży oczy, mruczy i oblizuje się na widok wielkiego plastra czerwonego mięsa. Więc, by dzikiemu przy niedzieli radość sprawić sięgnęłam po jedynego możliwego do ogarnięcia w Sandomingo sezonowanego steka z rostbefu (Morliny - do nabycia w osiedlowej Biedronce). Choć sam stek jako stek zasługuje na stekową banicję, Argentyna pewnie mu się nawet nie śniła i marynowanie i przez tydzień by mu nie pomogło, to sam pomysł na danie zasługuje na pokaz. Marynowane w balsamicznym occie i musztardzie mięso, podane razem z młodymi, pieczonymi z tymiankiem warzywami zamieniło nasz niedzielny obiad w przyjemną ucztę. Z pewnością wrócę do tego przepisu jeszcze nie raz, lecz wtedy wykorzystam wołowinę lepszej jakości i zamienię musztardę francuską na dijon (bo francuska strzela na patelni jak popcorn). Ale dzikiemu i tak smakowało:)

BALSAMICZNY STEK Z ROSTBEFU Z PIECZONYMI WARZYWAMI

 
Aby przyrządzić to danie wykorzystałam:
  • stek z sezonowanego rostbefu (Morliny, dostępny w Biedronce)
  • ocet balsamiczny PONTI
  • 1/4 szklanki czerwonego wytrawnego wina
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 łyżkę musztardy francuskiej
  • oliwę z oliwek
  • 2 łyżki masła
  • 4 młode ziemniaki
  • 2 młode marchewki
  • 1 młodą kalarepkę
  • 1 cukinię
  • tymianek
  • sól, pieprz
Przed smażeniem natarłam mięso marynatą złożoną z około 3 łyżek oliwy, 2 łyżek octu balsamicznego, świeżo zmielonego pieprzu, musztardy i posiekanego w plastry czosnku, okręciłam folią spożywczą i trzymałam w lodówce cały dzień. Warzywa pokroiłam na jednolitej grubości kawałki, oblałam oliwą, obsypałam tymiankiem i solą i piekłam godzinę w temperaturze 180 stopni. Zamarynowane mięso otarłam z nadmiaru marynaty i smażyłam około 5 minut z każdej strony na mocno rozgrzanej patelni, a nastęnie odstawiłam na 5 minut na bok zawinięte w folię aluminiową i kiedy mięso odpoczywało zrobiłam szybki sos. Na patelnię, na której smażył się stek dodałam 1/4 szklanki octu balsamicznego i wino oraz resztki marynaty, z plastrami czosnku. Pozostawiłam do wysmażenia się przez około 2 minuty, a następnie dodałam zimne masło i bardzo powoli na małym ogniu połączyłam je z balsamicznym sosem, aż zyskał przyjemną, aksamitną konsystencję. Polałam nim "wyleżakowane", pocięte w plastry mięso, posolone już na talarzu. Zjedliśmy, mlasneliśmy, a na deser poszliśmy na mohito:) Miła niedziela to była. Kolejna już za tydzień:)
 
SMACZNEGO!
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz