wtorek, 4 marca 2014

...pan śledzik z jabłkiem i buraczkami

Więc zacznę dziś od spowiedzi. Plan przez chwilę był taki by nie jeść, więc i mniej gotować. Więc obrusik zamarł. Z planu jednak wyszły nici, bo w moim przypadku (a przypadek jest dość ciężki...;)) postanowienie poprawy formy nie idzie w parze z dobrostanem ducha więc znów w gary weszłam i czuję się z tym bosko!:)  I prędko w kulinarnych depeszach nadrabiam straty. Zacznę od śledzia, bo póki co są dziś jeszcze ostatki, a jak ostatki to musi być przecież i śledź, strojny jak na karnawał przystało. Ten mój, nie dość, że przystojny, to i nawet z obietnicą lepszej formy współgra, więc radość podwójna, i nadzieja, że jeszcze nie wszystko może i stracone...:) Jest tylko lekko odsolony i klasycznie w zalewie z dodatkiem oleju zamarynowany. A potem wrzucony na głęboki talerz, z chrupiącym jabłkiem, buraczkami z zalewy, zielonymi oczkami kaparów i koniecznie czerwoną cebulką. W sosie jogurtowo-chrzanowym podany. Na ostatki w sam raz taki pan śledź. I taki, który lubi pływać:)

SMACZNEGO!