Ten makaron to jeden z moich makaronowych ulubieńców. Nauczyłam się go przygotowywać po wizycie w jednej włoskiej restauracji. Chociaż pasty są w menu tego typu knajp standardem, tą wersję widuję w kartach rzadko. Rzadko też pojawia się w programach kulinarnych. To wyjątkowo aromatyczna i jednocześnie bardzo lekka potrawa, z reguły na bazie pasty linguini, w której smak krewetek podkreśla delikatny sos na bazie białego wina, a przełamują go suszone pomidory. Warto wybrać do niej pomidory dobrej, włoskiej jakości, najlepiej z zalewy na bazie oliwy, mięsiste i delikatne, i trzymać się z daleka od przesuszonych, przypominających skwarki odpowiedników przygotowywanych w Polsce, ponieważ oprócz krewetki to właśnie suszony pomidor w tym daniu gra główną rolę. Ja przygotowuję go zawsze w wersji delikatnie pikantej, ze szczyptą suszonej peperonicno, ale smakuje równie dobrze bez ostrej papryki. Idealny na szybki lunch, romantyczną kolację we dwoje i babskie ploteczki przy butelce schłodzonego wina...
MAKARON Z KREWETKAMI I SUSZONYMI POMIDORAMI W WINNYM SOSIE
Składniki na 2 porcje:
opakowanie mrożonych krewetek (około 20 szt.)
pół szklanki suszonych pomidorów (około 15 szt.), np. PONTI
2 łyżki oliwy
2 łyżki masła
2 małe ząbki (lub 1 duży) czosnku
szczypta peperoncino w płatkach
skórka otarta z jednej cytryny
łyżka soku z cytryny
3/4 szklanki białego (lub ewentualnie różowego) wytrawnego lub półwytrawnego wina
2 łyżki posiekanej drobno natki pietruszki
makaron (linguini, spaghetti, bucatini)
Krewetki rozmrażam. Na zimną patelnię wlewam oliwę, dodaję masło i podgrzewam na wolnym ogniu mieszając, aż składniki się połączą i rozgrzeją gotowe do smażenia pozostałych składników. Lubię taką kombinację oliwno-maślanego smaku, która w szczególności pasuje do krewetek. Do rozgrzanego tłuszczu dorzucam następnie rozmrożone i odsączone na ręczniku papierowym krewetki, drobno pokrojony czosnek, otartą skórkę z jednej (wcześniej dokładnie wyszorowanej i sparzonej) cytryny i pokrojone na mniejsze kawałki suszone pomidory, dosmaczam ostrą papryczką i smażę wszystko na delikatnie skwierczącej patelni około 3 minut regularnie mieszając. Potem podlewam winem i sokiem z cytryny, zwiększam ogień pod patelnią i gotuję bez przykrycia kolejne 3-4 minuty, do czasu, kiedy część wina odparuje, a sos stanie się przyjemnie aksamitny (co przy takiej ilości masła w sosie łatwo osiągnąć). Ściągam patelnię z ognia, dorzucam do niej ugotowany zgodnie z instrukcją na opakowaniu makaron, plus (dla lepszej fuzji sosu z makaronem) łyżkę wody, w której gotował się makaron i świeżą natkę pietruszki. Mieszam, wykładam na talerze. Dosmaczam już na talerzu świeżo zmielonym pieprzem i solą morską, z którego zwykle chwilę potem, jak już zniknie pasta, wyjadam resztki sosu za pomocą bułeczki, i z patelni też wyjadam bo mi zwykle smaku tego boskiego mało...co i Wam polecam:).
SMACZNEGO!